28-07-2014, 00:00
Nie wszystkie historie kredytowe nadają się na ilustrację opowieści o nieustannym wzroście gospodarczym i bogacących się rodzinach które realizują swe marzenia dzięki tanim, nieodczuwalnym właściwie kredytom. Dziś, w chwili, gdy już co trzeci dorosły Polak ma kredyt, a tempo, w jakim zmienia się ta statystyka, jest zawrotne, coraz bardziej powszechne są historię takie jak przypadek Roberta, 36-letniego grafika z Warszawy.
Robert pracował w dużej agencji reklamowej. Zarobki miał znakomite, dochodzące do kilkunastu tysięcy miesięcznie. Nie miał rodziny, miał za to rozległe zainteresowania i duże, związane z tym wydatki. W 2008 roku – w samym szczycie boomu mieszkaniowego – wziął kredyt hipoteczny. Bank sam proponował mu kolejne pożyczki, Roberta było stać, zaciągał więc kolejne zobowiązania – kredyty, karty kredytowe, w końcu miał ich aż 10.
Kiedy zaczął się kryzys w reklamie, zarobki Roberta spadły. Mimo to w dalszym ciągu radził sobie ze spłatą licznych zobowiązań. Jednak kiedy firma ogłosiła, że zmienia profil, by dotrzymać tempa zmieniającemu się rynkowi, stracił pracę. Oszczędności starczyło mu na pół roku, później – z nadzieją, że wkrótce znajdzie pracę i stanie na nogi – zaczął zaciągać nowe, drogie pożyczki, by jakoś spłacać poprzednie. Nic z tego nie wyszło, bank zaczął wypowiadać kredyty, wreszcie sprzedał wierzytelności firmie windykacyjnej.
W ten sposób powstaje pętla zadłużenia. Najkrócej rzecz ujmując, nazywamy w ten sposób zachowanie dłużnika, który nie jest już w stanie spłacać zobowiązań z własnych dochodów i bierze na ten cel kolejne pożyczki. Już sama nazwa doskonale oddaje grozę znajdującego się w tym położeniu dłużnika; to zarazem pętla zaciskająca się na jego szyi, jak i pętla symbolizująca skazane na niepowodzenie próby ratowania się w tej sytuacji – kolejne zobowiązania, które nie oddalają nas od niebezpieczeństwa, a jedynie przyspieszają upadek. Z tego samego powodu pętlę zadłużenia nazywamy czasem spiralą. Historia Roberta jest przykładem drogi, którą przeszło wielu kredytobiorców przekonanych o stabilności swojej sytuacji finansowej, a w decydującym momencie skłonnych raczej do dalszego zadłużania się niż szukania prawdziwego ratunku.
Jak wyjść z pętli?
Odważna konfrontacja ze stanem własnych finansów, a przede wszystkim z wierzycielami to pierwszy krok do wydostania się z najbardziej nawet beznadziejnej sytuacji. Czy już znaleźliśmy się w pętli, czy dopiero grozi nam taka sytuacja, warto kierować się kilkoma sprawdzonymi radami:
Komentarze